Jeśli ktoś jest zainteresowany kontaktem ze mną, nawet nie w sprawie bloga a zwykłemu poznaniu się można to zrobić przez mojego twittera @socjopatka12
Jest to obecnie najszybszy sposób na kontakt ze mną.
Alex Black
środa, 17 sierpnia 2016
Rozdział 1
Czarodzieje przebywający w gmachu Ministerstwa Magii uskakiwali z drogi rozpędzonej nastolatce, która mimo tłumów zwinnie omijała osoby które wcześniej jej nie zauważyły. Dziewczyna kierowała się w stronę wind umieszczonych na końcu głównego korytarza wiedząc, że nie pozostało jej wiele czasu. Odruchowo spojrzała na stary znoszony zegarek na prawej ręce i cicho zaklęła pod nosem przyspieszając swoje kroki. Ostatnie metry dzielące ją od celu wręcz przeskoczyła i lekko zdyszana wcisnęła guzik prowadzący na najniższe piętro. Podczas swojej podróży na dół oparła ręce na kolanach i oddychając głośno przez nos starała się unormować oddech. W międzyczasie w głowie wyrzucała z siebie wszystkie znane przekleństwa w stronę kierowcy Błędnego Rycerza, który skręcił w złą uliczkę i wywiózł ją daleko za Londyn, przez co była spóźniona na rozprawę jej wuja.
Syriusza Blacka poznała mając 12 lat. I już wtedy miała swoje sposoby by dowiedzieć się, że wszystko co o nim mówiono to kłamstwa. W końcu grzesznik nie pojawi się na Wyspie.
Słysząc dźwięk otwieranych drzwi wyprostowała się i wygładziła zieloną koszulę wpuszczoną w czarne spodnie, oraz spojrzała jeszcze kontrolnie na swoje czarne sznurowane buty ze smoczej skóry sięgające przed kolano, aby sprawdzić czy sznurówki się nie rozwiązały, po czym uniosła głowę wysoko i nie patrząc na urzędników kręcących się po korytarzu ruszyła w stronę odpowiedniej sali.
Patrzyła na te pozbawione emocji twarze wiedząc, że to pozory, maski, przebranie które nakładają codziennie by żyć tak jak inni. Idąc wśród nich czuła się źle, brzydziła ją ich obecność, gardziła marionetkami jakimi byli, nienawidziła ich uległości gdy ślepo wykonywali polecenia, chciała ich złapać, złapać i trzymać aż opuści ich nadzieja. Słyszeć słaby oddech zapowiadający się koniec.
Złapać i doprowadzić do krawędzi, tak aby nigdy nie byli w stanie złożyć się w całość. Krzycz krzycz krzyczkrzyczkrzycz
-Przepraszam panienko wszystko w porządku?
Mia spojrzała swoimi szklanymi oczami na miło wyglądającą czarownicę w podeszłym wieku ubraną w niebieską szatę. Wyraźnie czuła każdy jej niepokój i poczuła wstręt do samej siebie.
Wiedziała o czym przed chwilą myślała i nie była z tego powodu szczęśliwa. Dlatego uśmiechnęła się, wiedząc że na jej bladej twarzy musi to wyglądać strasznie, zwłaszcza w połączeniu z szarymi prawie przezroczystymi oczami i ciemnymi kręgami pod oczami.
-Oczywiście po prostu szukam sali 15, i myślę że się zgubiłam.
Kłamstwo. Wierutne kłamstwo.
-Oh kochanie idź do końca korytarza a potem w prawo. To duże czarne drzwi na pewno trafisz.
Kobieta była bardzo miła, niezwykle miła. Nie pasowała do tego chłodu i powagi który znajdował się w podziemiach. Mia nie była kimś kto będzie cię oceniał, ani podważał twoje wybory. To twoje życie i sposób w jaki je spędzisz nie jest absolutnie nikogo sprawą prócz ciebie samego. Dlatego jedyne co zrobiła to kiwnęła głową i szybkim krokiem ruszyła we wskazanym jej kierunku. Nie patrzyła już na twarze mijanych ludzi starając się wzmocnić bariery swojego umysłu, by zamknąć wszystko w środku siebie. Zatrzymała się tuż przed ciężkimi drewnianymi drzwiami wykonanymi z ciemnego drewna biorąc głęboki oddech, a potem pchnęła drzwi.
Wnętrze sali było jasne, nie licząc rzędów ciemnych krzeseł, ławy dla sędziego i miejsca dla świadków. Pokój wydawał się wręcz godny zaufania. Jakby mówił, powiedz prawdę, jesteś tu bezpieczny. Ale nie byłeś. To tylko triki, magia wymyślona przez ludzi, którzy bez magii w ten sposób wpływają na podatne umysły. Dziewczyna czując czyjś intensywny wzrok spojrzała w miejsce gdzie znajdował się obecny Minister Magii Rufus Scrimgeour. Był dobrym czarodziejem, i miał potencjał aby zaistnieć w nadchodzącej wojnie, jednakże był tylko człowiekiem, silnym ale wciąż człowiekiem. Mimo to Mia czuła do niego pewną dozę szacunku a nawet podziwu. Jednak niewielką.
-Przepraszam, ale kim Pani jest? - Jedna kobiet siedzących za Ministrem podniosła się odrobinę ze swojego miejsca i skierowała swoją uwagę na mnie, tym samym sprawiając, że reszta osób obecnych na sali zauważyła nową osobę na sali.
Gardziła ich spojrzeniami
-Jestem Miranda Black, świadek w sprawie uniewinnienia Syriusza Blacka skazanego za morderstwo rodzinny Potterów, dwunastu mugoli i działanie na rzecz Voldemorta.
Przez salę przeszedł szmer pełen niepokoju, a kilka osób drgnęło na swoich miejscach. Nie rozumiała ich. To tylko imię. Imię nie ma mocy.
-Dobrze panno Black, rozumiem. Może pani przystąpić do zeznań, niemniej chciałbym poznać powód pani spóźnienia na rozprawę.
Nie chciała z nimi rozmawiać, nie powinny ich interesować takie rzeczy.
-Podczas podróży Błędnym Rycerzem, kierowca przez pomyłkę skręcił w złą uliczkę, wyjeżdżając daleko za Londynem, a powrót tutaj zajął dłuższą chwilę.
Minister przez chwilę przyglądał się dziewczynie analizując jej postawę oraz ubiór. Wyglądała bardzo mugolsko jak na osobę pochodzącą z czytokrwistej rodziny. Jej akcent był inny od tego charakterystycznego dla Brytyjczyków. Wyglądała na silną młodą dziewczynę, która nie pozwala by coś przeszkodziło jej w dążeniu do celu. Kiedy spojrzał na pergaminy zawierające informacje o głównym świadku, otworzył usta ze zdziwienia wpatrując się w nazwę szkoły do której chodziła dziewczyna.
Na Merlina - pomyślał.
-Dobrze, zważywszy że jest to sprawa dużej wagi musimy panią prosić o wyrażenie zgody na zażycie eliksiru prawdy. Zgadza się pani na to?
Nawet nie zawahała się przy odpowiedzi.
-Tak.
Jeden ze strażników podszedł do dziewczyny i podał jej fiolkę z odpowiednią ilością eliksiru. Black nawet na nią nie patrząc wypiła wszystko a potem spojrzała w prost w oczy Ministra.
-Zaczniemy od kilku podstawowych pytań, dobrze?
Kiwnięcie głową.
-Imię i nazwisko?
-Miranda Electra Black.
-Wiek?
-16 lat.
-Rodzaj relacji z oskarżonym?
-Rodzina. Brat mojego ojca.
Urzędnicy widząc, że wszystko jest w porządku przeszli do konkretnych pytań dotyczących sprawy. Mia odpowiadała na wszystkie wyczerpująco starając się nie pominąć żadnego szczegółu. Kiedy była w trakcie mówienia dlaczego jest pewna, że Syriusz jest niewinny padło kolejne pytanie.
-Przepraszam, jakiej szkoły?
Mia zamrugała oczami i spojrzała na kobietę która zadała jej pytanie.
-Słucham?
-Chodzi mi o fragment twojej wypowiedzi. Powiedziałaś, że mury twojej szkoły nie przepuszczą mordercy. Jaka to więc szkoła? Z tego co wiem Hogwart nie ma takich magicznych zabezpieczeń.
Mia uśmiechnęła się kącikiem ust wiedząc wcześniej, że to pytanie w końcu padnie. Nazwa jej szkoły zawsze budziła sensacje i zdziwienie wśród ludzi.
-Muszę Panią poinformować, że Hogwart to nie jedyna szkoła ucząca magii, a tym bardziej nie każde dziecko urodzone na terenie Wielkiej Brytanii musi do niej iść. Ja od 7 lat uczęszczam do Akademii Magii Lupus.
Kilka osób, na sali wydało cichy okrzyk zdumienia, patrząc na młodą dziewczynę siedzącą przed nimi. Minister nie zwrócił uwagi na powstałe zamieszanie a całą swoją uwagę przeniósł na twarz dziewczyny i usta które podniosły się lekko ku górze. Kpiła z nich.
Szkoła Magii, w której Mia prowadziła swój główny tok nauczania mieściła się na nienanoszalnej wyspie gdzieś na oceanie. Nikt prócz obecnego dyrektora nie znał dokładnego położenia szkoły, a uczniowie i nauczyciele dostawali się na miejsce przez świstokliki stworzone przez dyrektora lub kominki połączone ze szkołą. Akademia Magii Lupus różniła się pod każdym względem od pozostałych szkół magii. Uczniowie zaczynali naukę w wieku 10 lat, zostając wcześniej do niej zapisani bądź w rzadkich wypadkach wybrani przez dyrektora. Różnica polegała również na tym, że Szkoła przyjmowała uczniów z całego świata, jeśli tylko miało się wymagane referencje. System nauczania kładł większy nacisk na praktykę magiczną i znajomość otaczającego nas świata zarówno magicznego jak i mugolskiego niż teorię wykładaną w książkach. Sam budynek przypominał bardziej fortecę na środku oceanu, ale uczniowie lubili ten klimat. Kochali to gdzie są i kim są. W końcu nie każdy był jak oni, i nie każdy znał świat tak dobrze jak uczniowie Akademii Magii Lupus.
-Akademia Magii Lupus? Mogłaby nam Pani przybliżyć obraz swojej szkoły? Proszę wybaczyć, niestety nigdy nie słyszałem o niej.
-Ah, oczywiście aurorze Red. - Minister nawet przez chwilę nie był zdziwiony znajomością dziewczyny z urzędnikami ministerstwa. - Widzi pan moja szkoła bardzo ceni sobie anonimowość, dlatego tylko niewielkie grono osób z zewnątrz jest świadome jej istnienia. Niestety to wszystko co mogę powiedzieć, magia która chroni naszą szkołę jest niezwykle silna i unikalna,przez co nie możemy opowiadać o niej każdemu.
-Myślę, że usłyszeliśmy wystarczająco. - Amelia Bones uniosła się lekko a swoim miejscu zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych po czym kontynuowała - może pani przejść teraz do sali obok gdzie czeka oskarżony i reszta świadków. Za 20 minut zawołamy państwo na ogłoszenie werdyktu.
Mia nawet nie patrząc w stronę sędziów ruszyła we wskazanym wcześniej kierunku wiedząc, że wynik sprawy jest już przesądzony. Wszystko przemawiało na korzyść Syriusza, a każde oskarżenie, którym obciążono go w przeszłości straciło wiarygodność. Dziewczyna pchnęła lekko drewniane drzwi i ujrzała w środku nieznaną jej grupę czarodziejów i czarownic. Jednakże nie czuła zagrożenia, a raczej unoszący się w powietrzu niepokój, a także...
-Hombre-lobo*.
-Dzieciaku mówiłem ci żebyś używała słów które wszyscy znamy - próbowałem obrócić tą sytuację w żart ale i tak wiem że Remus zrozumiał jej przekaz.
-A ja ci powtarzałam żebyś znalazł sobie żonę, bo młodszy się nie robisz pierdoło.
-Cicho siedź smarkaczu, sama byś jakiegoś chłopaka przyprowadziła a nie mnie pouczasz.
Nie nazwałbym tego zabawą, ale dla niej takie rozmowy nią były. Zawsze brałem to za jej sposób na chwilę spokoju. Dlatego dalej w to grałem.
Widziałem, w jej oczach, że wraca do swojej naturalnej postawy, ramiona nieznacznie się wyprostowały a podbródek uniósł do góry. Sygnał, że ta krótka chwila spokoju się kończy a ona ponownie jest czujna, zdystansowana i niebezpieczna.
-Myślę, że powinnaś się przedstawić, byli ciebie bardzo ciekawi zwłaszcza, że nie moglem im o tobie za wiele powiedzieć. - Mimo tego że poruszałem ustami prawie niezauważalnie i bardzo cicho wiedziałem, że usłyszała każde słowo.
Widziałem jej pusty wzrok gdy spojrzała na wszystkich w sali. Jak oceniała pokrewieństwo i relacje miedzy nimi, tylko na podstawie krótkich obserwacji. Jej spojrzenie skakało od jednej osoby do następnej niżej i wyżej na ich twarze. Patrzyła na uśmiechy bliźniaków, troskliwe spojrzenie Molly oraz ramie Artura który ją obejmował. Przyglądała się Ginny opierającej się pod ścianą a także Ronowi który stał niedaleko siostry. Przez chwilę ona i Harry utrzymali kontakt wzrokowy, tak jakby Harry sprawdzał czy Mia spojrzy na jego bliznę doskonale widoczną przez roztrzepaną grzywkę, ale ona spokojnie zwróciła twarz ku Hermionie lekko oddalonej od reszty.
Wyraz każdego z nich był inny, Molly uśmiechała się dobrotliwie, podobnie jak Artur. Hermiona patrzyła na dziewczynę tak dyskretnie jak tylko potrafiła, Ron i bliźniacy wydawali się lekko zagubieni a Harry wraz z Ginny obserwowali czujnie Mie.
-Kochani to jest Mia, moja bratanica.
*Hombre lobo z hiszp. Wilkołak
Tak o to po długim czasie jest pierwszy rozdział, mam nadzieję że się podoba i bardzo przepraszam za nieobecność, ale nawet pseudo autor zasługuje na wakacje, niemniej teraz rozdziały będą się pojawiały co dwa tygodnie, albo wcześniej.
Alex Black
Syriusza Blacka poznała mając 12 lat. I już wtedy miała swoje sposoby by dowiedzieć się, że wszystko co o nim mówiono to kłamstwa. W końcu grzesznik nie pojawi się na Wyspie.
Słysząc dźwięk otwieranych drzwi wyprostowała się i wygładziła zieloną koszulę wpuszczoną w czarne spodnie, oraz spojrzała jeszcze kontrolnie na swoje czarne sznurowane buty ze smoczej skóry sięgające przed kolano, aby sprawdzić czy sznurówki się nie rozwiązały, po czym uniosła głowę wysoko i nie patrząc na urzędników kręcących się po korytarzu ruszyła w stronę odpowiedniej sali.
Patrzyła na te pozbawione emocji twarze wiedząc, że to pozory, maski, przebranie które nakładają codziennie by żyć tak jak inni. Idąc wśród nich czuła się źle, brzydziła ją ich obecność, gardziła marionetkami jakimi byli, nienawidziła ich uległości gdy ślepo wykonywali polecenia, chciała ich złapać, złapać i trzymać aż opuści ich nadzieja. Słyszeć słaby oddech zapowiadający się koniec.
Złapać i doprowadzić do krawędzi, tak aby nigdy nie byli w stanie złożyć się w całość. Krzycz krzycz krzyczkrzyczkrzycz
-Przepraszam panienko wszystko w porządku?
Mia spojrzała swoimi szklanymi oczami na miło wyglądającą czarownicę w podeszłym wieku ubraną w niebieską szatę. Wyraźnie czuła każdy jej niepokój i poczuła wstręt do samej siebie.
Wiedziała o czym przed chwilą myślała i nie była z tego powodu szczęśliwa. Dlatego uśmiechnęła się, wiedząc że na jej bladej twarzy musi to wyglądać strasznie, zwłaszcza w połączeniu z szarymi prawie przezroczystymi oczami i ciemnymi kręgami pod oczami.
-Oczywiście po prostu szukam sali 15, i myślę że się zgubiłam.
Kłamstwo. Wierutne kłamstwo.
-Oh kochanie idź do końca korytarza a potem w prawo. To duże czarne drzwi na pewno trafisz.
Kobieta była bardzo miła, niezwykle miła. Nie pasowała do tego chłodu i powagi który znajdował się w podziemiach. Mia nie była kimś kto będzie cię oceniał, ani podważał twoje wybory. To twoje życie i sposób w jaki je spędzisz nie jest absolutnie nikogo sprawą prócz ciebie samego. Dlatego jedyne co zrobiła to kiwnęła głową i szybkim krokiem ruszyła we wskazanym jej kierunku. Nie patrzyła już na twarze mijanych ludzi starając się wzmocnić bariery swojego umysłu, by zamknąć wszystko w środku siebie. Zatrzymała się tuż przed ciężkimi drewnianymi drzwiami wykonanymi z ciemnego drewna biorąc głęboki oddech, a potem pchnęła drzwi.
Wnętrze sali było jasne, nie licząc rzędów ciemnych krzeseł, ławy dla sędziego i miejsca dla świadków. Pokój wydawał się wręcz godny zaufania. Jakby mówił, powiedz prawdę, jesteś tu bezpieczny. Ale nie byłeś. To tylko triki, magia wymyślona przez ludzi, którzy bez magii w ten sposób wpływają na podatne umysły. Dziewczyna czując czyjś intensywny wzrok spojrzała w miejsce gdzie znajdował się obecny Minister Magii Rufus Scrimgeour. Był dobrym czarodziejem, i miał potencjał aby zaistnieć w nadchodzącej wojnie, jednakże był tylko człowiekiem, silnym ale wciąż człowiekiem. Mimo to Mia czuła do niego pewną dozę szacunku a nawet podziwu. Jednak niewielką.
-Przepraszam, ale kim Pani jest? - Jedna kobiet siedzących za Ministrem podniosła się odrobinę ze swojego miejsca i skierowała swoją uwagę na mnie, tym samym sprawiając, że reszta osób obecnych na sali zauważyła nową osobę na sali.
Gardziła ich spojrzeniami
-Jestem Miranda Black, świadek w sprawie uniewinnienia Syriusza Blacka skazanego za morderstwo rodzinny Potterów, dwunastu mugoli i działanie na rzecz Voldemorta.
Przez salę przeszedł szmer pełen niepokoju, a kilka osób drgnęło na swoich miejscach. Nie rozumiała ich. To tylko imię. Imię nie ma mocy.
-Dobrze panno Black, rozumiem. Może pani przystąpić do zeznań, niemniej chciałbym poznać powód pani spóźnienia na rozprawę.
Nie chciała z nimi rozmawiać, nie powinny ich interesować takie rzeczy.
-Podczas podróży Błędnym Rycerzem, kierowca przez pomyłkę skręcił w złą uliczkę, wyjeżdżając daleko za Londynem, a powrót tutaj zajął dłuższą chwilę.
Minister przez chwilę przyglądał się dziewczynie analizując jej postawę oraz ubiór. Wyglądała bardzo mugolsko jak na osobę pochodzącą z czytokrwistej rodziny. Jej akcent był inny od tego charakterystycznego dla Brytyjczyków. Wyglądała na silną młodą dziewczynę, która nie pozwala by coś przeszkodziło jej w dążeniu do celu. Kiedy spojrzał na pergaminy zawierające informacje o głównym świadku, otworzył usta ze zdziwienia wpatrując się w nazwę szkoły do której chodziła dziewczyna.
Na Merlina - pomyślał.
-Dobrze, zważywszy że jest to sprawa dużej wagi musimy panią prosić o wyrażenie zgody na zażycie eliksiru prawdy. Zgadza się pani na to?
Nawet nie zawahała się przy odpowiedzi.
-Tak.
Jeden ze strażników podszedł do dziewczyny i podał jej fiolkę z odpowiednią ilością eliksiru. Black nawet na nią nie patrząc wypiła wszystko a potem spojrzała w prost w oczy Ministra.
-Zaczniemy od kilku podstawowych pytań, dobrze?
Kiwnięcie głową.
-Imię i nazwisko?
-Miranda Electra Black.
-Wiek?
-16 lat.
-Rodzaj relacji z oskarżonym?
-Rodzina. Brat mojego ojca.
Urzędnicy widząc, że wszystko jest w porządku przeszli do konkretnych pytań dotyczących sprawy. Mia odpowiadała na wszystkie wyczerpująco starając się nie pominąć żadnego szczegółu. Kiedy była w trakcie mówienia dlaczego jest pewna, że Syriusz jest niewinny padło kolejne pytanie.
-Przepraszam, jakiej szkoły?
Mia zamrugała oczami i spojrzała na kobietę która zadała jej pytanie.
-Słucham?
-Chodzi mi o fragment twojej wypowiedzi. Powiedziałaś, że mury twojej szkoły nie przepuszczą mordercy. Jaka to więc szkoła? Z tego co wiem Hogwart nie ma takich magicznych zabezpieczeń.
Mia uśmiechnęła się kącikiem ust wiedząc wcześniej, że to pytanie w końcu padnie. Nazwa jej szkoły zawsze budziła sensacje i zdziwienie wśród ludzi.
-Muszę Panią poinformować, że Hogwart to nie jedyna szkoła ucząca magii, a tym bardziej nie każde dziecko urodzone na terenie Wielkiej Brytanii musi do niej iść. Ja od 7 lat uczęszczam do Akademii Magii Lupus.
Kilka osób, na sali wydało cichy okrzyk zdumienia, patrząc na młodą dziewczynę siedzącą przed nimi. Minister nie zwrócił uwagi na powstałe zamieszanie a całą swoją uwagę przeniósł na twarz dziewczyny i usta które podniosły się lekko ku górze. Kpiła z nich.
Szkoła Magii, w której Mia prowadziła swój główny tok nauczania mieściła się na nienanoszalnej wyspie gdzieś na oceanie. Nikt prócz obecnego dyrektora nie znał dokładnego położenia szkoły, a uczniowie i nauczyciele dostawali się na miejsce przez świstokliki stworzone przez dyrektora lub kominki połączone ze szkołą. Akademia Magii Lupus różniła się pod każdym względem od pozostałych szkół magii. Uczniowie zaczynali naukę w wieku 10 lat, zostając wcześniej do niej zapisani bądź w rzadkich wypadkach wybrani przez dyrektora. Różnica polegała również na tym, że Szkoła przyjmowała uczniów z całego świata, jeśli tylko miało się wymagane referencje. System nauczania kładł większy nacisk na praktykę magiczną i znajomość otaczającego nas świata zarówno magicznego jak i mugolskiego niż teorię wykładaną w książkach. Sam budynek przypominał bardziej fortecę na środku oceanu, ale uczniowie lubili ten klimat. Kochali to gdzie są i kim są. W końcu nie każdy był jak oni, i nie każdy znał świat tak dobrze jak uczniowie Akademii Magii Lupus.
-Akademia Magii Lupus? Mogłaby nam Pani przybliżyć obraz swojej szkoły? Proszę wybaczyć, niestety nigdy nie słyszałem o niej.
-Ah, oczywiście aurorze Red. - Minister nawet przez chwilę nie był zdziwiony znajomością dziewczyny z urzędnikami ministerstwa. - Widzi pan moja szkoła bardzo ceni sobie anonimowość, dlatego tylko niewielkie grono osób z zewnątrz jest świadome jej istnienia. Niestety to wszystko co mogę powiedzieć, magia która chroni naszą szkołę jest niezwykle silna i unikalna,przez co nie możemy opowiadać o niej każdemu.
-Myślę, że usłyszeliśmy wystarczająco. - Amelia Bones uniosła się lekko a swoim miejscu zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych po czym kontynuowała - może pani przejść teraz do sali obok gdzie czeka oskarżony i reszta świadków. Za 20 minut zawołamy państwo na ogłoszenie werdyktu.
Mia nawet nie patrząc w stronę sędziów ruszyła we wskazanym wcześniej kierunku wiedząc, że wynik sprawy jest już przesądzony. Wszystko przemawiało na korzyść Syriusza, a każde oskarżenie, którym obciążono go w przeszłości straciło wiarygodność. Dziewczyna pchnęła lekko drewniane drzwi i ujrzała w środku nieznaną jej grupę czarodziejów i czarownic. Jednakże nie czuła zagrożenia, a raczej unoszący się w powietrzu niepokój, a także...
-Hombre-lobo*.
***
Wszyscy unieśli wzrok słysząc słowo, którego nie znali. Syriusz jako jedyny rzucił się do przodu i zgarnął ją do długiego uścisku. Nie widział jej od kilku miesięcy wiedząc, że to ryzykowane oraz ,że w tym czasie przebywała za granicą. Kiedy poczuł, że Mia zaczyna się dyskretnie wykręcać, odsunął ją na odległość ramion i dokładnie się jej przyjrzał. Nabrała odrobinę wagi od ostatniego spotkania, i nie wyglądała tak źle jak 4 miesiące temu. Jednakże jej oczy pozostawały takie same. Zimne. Pozbawione życia. Mętne ale jednocześnie piękne.-Dzieciaku mówiłem ci żebyś używała słów które wszyscy znamy - próbowałem obrócić tą sytuację w żart ale i tak wiem że Remus zrozumiał jej przekaz.
-A ja ci powtarzałam żebyś znalazł sobie żonę, bo młodszy się nie robisz pierdoło.
-Cicho siedź smarkaczu, sama byś jakiegoś chłopaka przyprowadziła a nie mnie pouczasz.
Nie nazwałbym tego zabawą, ale dla niej takie rozmowy nią były. Zawsze brałem to za jej sposób na chwilę spokoju. Dlatego dalej w to grałem.
Widziałem, w jej oczach, że wraca do swojej naturalnej postawy, ramiona nieznacznie się wyprostowały a podbródek uniósł do góry. Sygnał, że ta krótka chwila spokoju się kończy a ona ponownie jest czujna, zdystansowana i niebezpieczna.
-Myślę, że powinnaś się przedstawić, byli ciebie bardzo ciekawi zwłaszcza, że nie moglem im o tobie za wiele powiedzieć. - Mimo tego że poruszałem ustami prawie niezauważalnie i bardzo cicho wiedziałem, że usłyszała każde słowo.
Widziałem jej pusty wzrok gdy spojrzała na wszystkich w sali. Jak oceniała pokrewieństwo i relacje miedzy nimi, tylko na podstawie krótkich obserwacji. Jej spojrzenie skakało od jednej osoby do następnej niżej i wyżej na ich twarze. Patrzyła na uśmiechy bliźniaków, troskliwe spojrzenie Molly oraz ramie Artura który ją obejmował. Przyglądała się Ginny opierającej się pod ścianą a także Ronowi który stał niedaleko siostry. Przez chwilę ona i Harry utrzymali kontakt wzrokowy, tak jakby Harry sprawdzał czy Mia spojrzy na jego bliznę doskonale widoczną przez roztrzepaną grzywkę, ale ona spokojnie zwróciła twarz ku Hermionie lekko oddalonej od reszty.
Wyraz każdego z nich był inny, Molly uśmiechała się dobrotliwie, podobnie jak Artur. Hermiona patrzyła na dziewczynę tak dyskretnie jak tylko potrafiła, Ron i bliźniacy wydawali się lekko zagubieni a Harry wraz z Ginny obserwowali czujnie Mie.
-Kochani to jest Mia, moja bratanica.
*Hombre lobo z hiszp. Wilkołak
Tak o to po długim czasie jest pierwszy rozdział, mam nadzieję że się podoba i bardzo przepraszam za nieobecność, ale nawet pseudo autor zasługuje na wakacje, niemniej teraz rozdziały będą się pojawiały co dwa tygodnie, albo wcześniej.
Alex Black
Subskrybuj:
Posty (Atom)